wtorek, 19 października 2010

Rozważania pogodowe.

Będąc w Wilnie możnaby pisać jedynie o pogodzie. I wcale nie jest tak, iż nie ma o czym mówić, pisać, myśleć nawet, lecz pogoda jest właśnie tym, o czym każdy ma coś do powiedzenia. Nikt nie jest obojętny wobec wczorajszego szronu, ani dzisiejszego deszczu. Podobno deszcz może być fajny, o ile widzi się go zza okna. Spróbuj kto rzec, iż jest inaczej...
Pogoda wileńska to świetny materiał do analizy. Bo jak to jest, że kiedy jest tutaj plus dziesięć stopni, ludziom jest zimniej niż wówczas gdy stopni jest plus cztery. Czasem wyglądające spomiędzy chmur słońce raduje wielu, ale wpływ ma stosunkowo niewielki na teraźniejsze temperatury. Wreszcie słonko szybo zachodzi, nim jeszcze przyjdzie komukolwiek do głowy myśl, że słońce, niczym zwykły proszek, nie jest już skuteczne. 
Deszcz robi nam dobrze. Biegamy po błocie. Myślimy kiedy pierwsze śniegi odbiorą nam ostatni metr kwadratowy grząskiego gruntu. Wówczas też myślimy kupić rakiety niekoniecznie te do tenisa i cwałować przez lasy, doliny i góry, przy czym tych ostatnich jest w Wilnie sporo i nie jeden już stracił życie zdobywając tutejsze szczyty.
Pogoda w tymże górzystym klimacie zmienia się niesamowicie szybko, o czym najlepiej wie niejaki Google, który parę razy dziennie odchodzi od zmysłów, próbując dojść czy to słońce pada czy deszcz. Google'owskie starania przypominają jednak pracę Syzyfa, gdyż kiedy już wyszukiwarka ustali słuszną pogodę, na dworze jest ciemno, słońce dawno już dało nogę, deszczu nie widać, księżyc zieje lodem, i co najgorsze - każdy szanujący się Litwin siedzi w swym domku głęboko wtulony w kołderkę by dożyćwać spokojnie kolejnego dnia. Tylko grupa pijanych Polaków wala się po chodniku, ale już za czterdzieści minut podjedzie taksówka...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz